niedziela, 3 czerwca 2018

jedenaście.

JA PIES

napisz do mnie

jest pierwsza w nocy
a ja zastanawiam się dlaczego ona umarła
jestem już w postaci trupa
spalam się

jest pierwsza w
a ja odmawiam zdrowaś maryjo
za nienarodzone dziecko
aby urodziło się kompletne

jest pierwsza
a ja tonę w pokoju gęstym od dymu
bo rozrzedzone wizje
spływają po moich nadgarstkach

jest
czas tęsknot pragnień i rozczarowań

-
i boję się zasnąć bo coraz częściej sny
bywają niebezpieczne

jest druga godzina rozpadania
w fioletowym pokoju
oddalonym od świata o co najmniej 43 grzechy
popełnione w ciągu jednego dnia

jest druga
a ja ciągle jestem trzecia

bezpańska
jak pies
który jeździł koleją

sobota, 29 października 2016

dziesięć.

Przedpołudniowy zamach na wrażliwość. Zaciskanie warg, zagryzanie powiek. Nieodwracalna nieulotność słów i ich skutków. Mówisz, że jeśli objęcia, to tylko takie, które dają uleczalne ukojenie. To definicja niespełnionych pragnień, niedoczekanej wolności i zawiłych wątków. Słońce dziś chowa się za powiekami załzawionych chmur. Słońce wygląda dziś zza złotych liści umarłych drzew, którym strach nie pozwolił na bycie w pełni. Księżyc odmierza czas.

poniedziałek, 24 października 2016

dziewięć.


Przyjacielu, nadeszła jesień.
Prawdziwa, gorzka i chłodna jesień.
A wraz z nią obsesyjne wręcz pławienie się w odmętach przeszłości. Rozdzierająca tęsknota za smutkiem czarnym jak smoła, rozpaczą odbierającą oddech i bezsilnymi nocami, w których strach mieszał się z kawą, papierosami, ciszą i jesienno-zimowym wiatrem.
Czy wiesz, Przyjacielu, jak to jest trwać w zawieszeniu? Jak paraliżująca bywa myśl, że będąc na wpół radością i depresją, nie wiesz co ze sobą zrobić; w którą bliznę włożyć paznokieć, aby bolało bardziej? Żeby ból był początkiem i końcem wielkiej tworczej mdłości?
Czy akt desperacji zaczyna się w momencie, gdy każdy dotyk, myśl i spojrzenie prowadzi do przemożnej chęci wypalenia sobie, od szczytu kręgosłupa po lędźwie, czterech liter - ogniu krocz ze mną?
Jesień, Przyjacielu, to ocean słonej wody, którego dno czujesz dopiero po kilku miesiącach spadania. A wtedy ani wiosna, ani słońce, ani nawet maj.

sobota, 13 czerwca 2015

osiem.

Jestem zmęczona.
Czuję, że nie mogę złapać oddechu. Kiedyś potrafiłam odpoczywać w nocy. To był moment, kiedy świat się zatrzymywał, a ja doprowadzałam samą siebie do porządku. Teraz wszystko się zmieniło, a wraz z momentem, kiedy niebo robi się czarne czuję, jakby ulatywało ze mnie życie. Budzę się następnego dnia rano i cała machina znów się rozpędza, a ja się rozpadam, rozlatuję w pył. Jestem taka rozsypana, że to aż nieprzyzwoite. Coś się dzieje w mojej głowie, czego nie potrafię nazwać ani opowiedzieć. Chroniczny deficyt słów. Może i tak się zdarzyć, że już nigdy nie zrozumiem, nie odzyskam spokoju. Może już tak ma być? Absurd na każdym zakręcie.
Kiedy znajdę siłę, aby znów się poskładać? Co zatrzyma ten rozpędzony wir? Chciałabym sama to zrobić. Świadomie. Nie powierzać tego dłoniom, którym nie ufam. Już dawno nie czułam się tak słaba, tak nic nieznacząca.. Usiłuję ustać na nogach po moim ostatnim umieraniu. Ludzie omijają moje obłąkania.
Napad dręczonego sumienia. Wtedy chce się wchłonąć samą siebie.

środa, 10 czerwca 2015

siedem.

Czas dołów i głębin. Spadanie, wywracanie pojęć i wartości, pasji i rezygnacji. Desperacji, depresji, szaleństwa. Letnie odcienie melancholii. Letnie deszcze smutku. Letnie burze pragnień. Sama czysta forma poezji. Bez ładniej treści, którą mogłaby przerosnąć nieudana forma. To jakaś paranoja. Ludzie mnie unikają, bo boją się mojego lęku, milczenia, chorób i desperacji. Nie pytają, bo boją się obsesji śmierci, którą chowam pod zaciśniętymi ustami i trochę między powiększoną czernią moich źrenic, a brudną zielenią oczu. Nie jestem pewna, czy chcę wyjść z mojego świata do rzeczywistości. Sprawy zewnętrzne reguluję wewnątrz siebie, chorując. Tak, by mój świat nie był zagrożony przez innych. Bo każdy mój obecny bunt będą interpretować jako pogorszenie zdrowia psychicznego. Nie są w stanie zrozumieć - złudnego jeszcze - dokonującego się we mnie przewartościowania. Jestem w sobie, reszta to fikcja. Inny wymiar spojrzeń i odczuwania. Cisza obowiązuje od teraz. 

poniedziałek, 8 czerwca 2015

sześć.

Nie wiem czego mi jeszcze potrzeba. Ilu granic, drogowskazów i ławek po drodze na dno. Daleko mi do siebie corazdalej. Przeżarły mnie doszczętnie wydarzenia ostatnich miesięcy i czuję się trochę bardziej niż wrak. Szpital. Milion małych szaleństw z jednym wielkim na czele. Szukam schronienia i  nie potrafię już o siebie zadbać. Lekarz wyraźnie powiedział: ''Proszę bardziej dbać o swoje zdrowie, to nie żarty''. Być może lubię igrać z życiem albo jestem małą złośnicą, która uwielbia robić na przekór, a sama ponosi największe szkody. To wszystko dzieje się mechanicznie, gdzieś poza mną, w przestrzeni nie do uchwycenia. Tylko nienawiść jest do skontrolowania i notoryczne zwiększanie jej wobec siebie. Nie mogę na siebie patrzeć. Nie wierzę w to, jak bardzo zmieniło się moje ciało, jak ja się zmieniłam, jak bardzo tłucze mi się po głowie przeświadczenie, że to co było już nigdy nie wróci. Łamię się w pół. Już tylko modlitwy o okruchy, małe kawałki i wiatr.

niedziela, 26 kwietnia 2015

pięć.

Ja szukam przeciągów. Czynów wielkich jak mój strach. Żeby mnie sparaliżowały i, odwrotnie, otworzyły a nie zamknęły jak dotychczas. Myśli umykają, więc gonię je na łeb na szyję i się wywalam. Ja nie jestem widowiskowa. Ale lubię czerwone paznokcie, dobre perfumy i porządny alkohol, za mocną kawę. Nie kojarzę faktów, pozwalam życiu uciekać i zatrzymywać się w najmniej oczekiwanych momentach. Jedyne czego chcę, to ust zamkniętych, zaszytych, mogą być popękane od Twojego języka, tylko nie mów proszę, zbyt wiele o tym, co jutro za tydzień za rok. Ja mam naturę szalenie niewierną, ulotną jak bąbelki szampana, co buzuje między nami. Lubię jak mi dłonią schłodzoną po nocnym spacerze kreślisz na lędźwiach wzory miłości. Ja mam w oczach szaleństwo a Ty tego nie widzisz a może widzisz i nic nie mówisz sama już nie wiem. Sama się pogubiłam w tych miłościach splątanych nienawiścią co mi je wyświetlasz na dużym ekranie gdy świat o nas zapomina.


nawet nie wiesz jak mi serce tęskni do Ciebie
ile nocy, ile snów, kaw, papierosów i wschodów
nie wściekaj się, że nie dzwonię, nie piszę, ale później bardzo mnie wszystko boli z tej tęsknoty,
że Ty tak daleko, a ja tutaj sama, tak bez sensu
pewnie masz mi za złe długie dni ciszy i milczenia, ale to już nie pierwszy raz
i ja to rozumiem
ale czekam, żeby Cię zobaczyć i przeprosić Twoje oczy
a nie tylko literki, które znowu mi się rozmazują
ciepłem w oczach, zwariowaną wiosną
i tym wiatrem co tak bezlitośnie plącze włosy i wszystkie - przysięgam - myśli